“Coco”. 8 nawiązań do kultury meksykańskiej, których może nie zauważyłeś

24 listopada swoją polską premierę miała nowa produkcja Pixara i Disneya „Coco”, która w piękny i wzruszający sposób pokazuje meksykańskie Święto Zmarłych

Meksykanie pokochali ten film i już w niecałe trzy tygodnie od meksykańskiej premiery „Coco” stała się najpopularniejszym przebojem kinowym w historii Meksyku. Od premiery 27 października do 15 listopada produkcję zobaczono tu już ponad 16 milionów razy i tym samym pobito rekord, który 5 lat temu ustanowił film "Avengers". Do dzisiaj film zarobił na świecie już 280 milionów dolarów, w tym w samych Chinach w zaledwie 10 dni aż 75,6 miliona.

Film jest hołdem dla meksykańskiej kultury i w wielu miejscach przemyca charakterystyczne jej elementy. W dzisiejszym wpisie na blogu rozwijam ich temat i piszę o tych motywach w filmie, których może nie zauważyliście.

(Myślę, że nie ma w tym poście za dużo spoilerów i spokojnie możecie go sobie przeczytać przez zobaczeniem „Coco”, by potem w kinie te 8 nawiązań do kultury meksykańskiej już spokojnie zauważyć ;) Chyba że chcecie najpierw pobawić się w ich wyszukiwanie samemu)


1) Dante - xoloitzcuintle
Psi kompan Miguela, Dante, to xoloitzcuintle, czyli przedstawiciel typowej dla Meksyku rasy, która po polsku nazywa się "nagim psem meksykańskim". Wbrew tej nazwie nie wszystkie xolos pozbawione są sierści, ale właśnie te bezwłose są bardziej znane i charakterystyczne. Xoloitzcuintle były hodowane na terenie obecnego Meksyku już w czasach przedhiszpańskich, a w czasach współczesnych są ukochanymi pupilami Meksykanów (uwielbiała je m.in. Frida Kahlo). Dawni Meszikowie wierzyli, że xolos towarzyszą człowiekowi po śmierci w jego podróży do krainy zmarłych, Mictlán. Właśnie ten motyw wykorzystuje "Coco" - Miguel udaje się do Krainy Umarłych właśnie z Dantem. Drugim ciekawym nawiązaniem jest oczywiście imię psiaka, nawiązujące już nie kultury meksykańskiej, ale do "Boskiej komedii", która opowiada o wizycie w zaświatach i której autorem jest właśnie Dante Alighieri. Mnie osobiście wzruszyła także scena, w której poznajemy Dantego - dobiera się on wtedy do pozostawionych na ulicy worków ze śmieciami. Obrazek rozgrzebujących worki ulicznych psów widuję w Meksyku praktycznie codziennie. Tutejszy system odbioru śmieci zakłada, że śmieci zostawia się na rogu ulicy o danej godzinie, kiedy pojawia się tam śmieciarka i wszystkie je zabiera. Sąsiedzi są bardzo uczuleni, żeby nie wystawiać śmieci wcześniej, bo wtedy dobierają się do nich psy pokroju Dantego... No dobrze, może nie jego pokroju, bo uliczne psy w Meksyku nie rekrutują się wśród xolos. Te są pieskami rasowymi, kanapowymi i bardzo ostatnio tutaj modnymi.

2) "Przewodnicy duchowi" - alebrijes
W Krainie Umarłych spotykamy przekolorowe kreatury. To alebrijes. One także, podobnie jak Dante, nie znalazły się tam przypadkowo. Figurki alebrijes, znane dzisiaj jako popularna pamiątka z Meksyku, inspirowane były niezwykłym snem ich twórcy, Pedra Linaresa. Kiedy był ciężko chory, podczas sennych majaków zobaczył je w dziwnej krainie. Był tam osioł ze skrzydłami motyla, kogut z rogami byka, lew z głową orła. Wszystkie wykrzykiwały jedno słowo "Alebrijes, alebrijes, alebrijes!". Dźwięk stawał się nie do zniesienia. Uciekał przed nim, aż w końcu spotkał człowieka. - Jeszcze nie powinieneś tutaj być - powiedział mu mężczyzna, a Pedro Linares wiedział, że oto przedwcześnie trafił do krainy zmarłych. Zapewne tą historią kierowali się twórcy filmu, którzy Krainę Umarłych zasiedlili właśnie alebrijes. Alebrijes w filmie (w wersji hiszpańskiej) nazywane są "guías espirituales", czyli "przewodnikami duchowymi". Ten koncept możliwe, że zaczerpnięty został z dawnych wierzeń tutejszych kultur, wedle których każdy człowiek swoją duszę dzielił z jakimś zwierzęciem. Takie zwierzę, w zależności od grupy etnicznej nazywano np. nagualem, tonalem albo chulelem. Dlatego też pewnie w Krainie Zmarłych w "Coco" człowiek i zwierzę są ze sobą nierozłączni.

3) Most z aksamitek
Aksamitki, które pojawiają się w wielu miejscach w filmie, są nieodłącznym elementem meksykańskiego Święta Zmarłych. Z pewnością dlatego, że są to kwiaty sezonowe, które kwitną właśnie na przełomie października i listopada. Tutaj nazywa się je cempasúchil albo właśnie "kwiatami zmarłych". To po ich zapachu zmarli bliscy mają odnaleźć w tę noc drogę do domu. Bo wierzy się, że ze wszystkich zmysłów właśnie węch zmarli mają wyczulony najbardziej. Kwiaty cempasúchil były wykorzystywane rytualnie jeszcze w czasach przedhiszpańskich. Dzisiaj na Święto Zmarłych przyozdabia się nimi groby, bramy cmentarzy, domowe ołtarzyki, usypuje się z nich ścieżkę prowadzącą do domu.

4) Historia rodziny Miguela - papel picado
Pierwsza scena filmu to historia rodziny Miguela opowiedziana za pomocą obrazków wyciętych w "papierze chińskim", czyli w "papel picado". Takie wycinanki są bardzo charakterystycznym elementem sztuki meksykańskiej i można je spotkać powieszone pod sufitami meksykańskich domów oraz nad meksykańskimi ulicami, szczególnie w okresie świąt, wspomnień patronów miasteczek albo Dnia Niepodległości. "Papel picado" jest też szczególnie popularny w okresie Día de los Muertos. Na papierze perforuje się wtedy z reguły wesołe kościotrupki oraz catriny. Miejscowością znaną z produkcji papel picado jest San Salvador Huixcolotla w stanie Puebla, gdzie tajniki najpiękniejszych wycinanek przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Jest to sztuka, a niektórzy wycinacze stają się znani w Meksyku i na świecie.

5) Piniata i "wielkanocne jaja" Pixara
W filmie pojawiają się gdzieniegdzie popularne w Meksyku wypełnione słodyczami piniaty, które są stałym elementem meksykańskich imprez (więcej na ich temat pisałam tutaj). W scenie otwierającej film piniata ma formę osła w paski, co jest lekkim potknięciem twórców filmu, bo taki kształt piniaty popularny i charakterystyczny jest przede wszystkim w USA, a nie w Meksyku. Potem na jednej z ulic miasteczka Santa Cecilia widzimy więcej piniat, zawieszonych prawdopodobnie przed sklepem. Wszystkie one mają kształty postaci z "Toy Story", pierwszego dużego sukcesu Pixara. Takie nawiązania do pixarowskich produkcji, zwane slangowo "wielkanocnymi jajami", widzimy także w innych miejscach w "Coco". Jest samochód dostawcy "Pizza Planet", który pojawia się w praktycznie każdym pixarowskim filmie. Na stoisku wśród alebrijes pojawia się mała figurka Nemo, a chłopczyk na ulicy ma buty w kształcie samochodów z "Cars". Biuro w Krainie Umarłych ma zaś numer A113, czyli numer sali w California Institute of Arts, w której szkolili się niemalże wszyscy animatorzy Pixara i Disneya. Numer ten pojawia się w niezliczonej ilości animacji. Takich "wielkanocnych jaj" w "Coco" jest więcej, ale zachęcam Was do znalezienia pozostałych samemu. Bo przecież o to właśnie chodzi w tej zabawie.

6) Sławni Meksykanie
Na balu u Ernesta de la Cruz w Krainie Zmarłych pojawia się wielu słynnych Meksykanów. Jest tam m.in:- Emiliano Zapata - jeden z przywódców rewolucji meksykańskiej 1910 roku;- Pedro Infante i Jorge Negrete w jednej osobie, najbardziej znani wokaliści i aktorzy tzw. "złotej ery kina meksykańskiego", których postaciami inspirowana jest postać Ernesta de la Cruz; -Dolores del Río, meksykańska aktorka, która jako pierwsza latynoamerykanka osiągnęła sukces w Hollywood; - Cantinflas, popularny meksykański komik i aktor; - El Santo, najbardziej popularny z meksykańskich luchadorów; - María Félix, znana jako największa diwa meksykańskiego kina. Nie da się nie zauważyć za to Fridy Kahlo i nawiązania do jej słynnych autoportretów i ogólnoświatowej "fridomanii". W filmie pojawia się też przelotnie jej mąż, Diego Rivera, słynny meksykański muralista. Zauważyliście, w którym momencie?

7) Miasteczko Santa Cecilia
Miasteczko jest miejscem wymyślonym na potrzeby filmu, ale każdy, kto odwiedził ten kraj, ma wrażenie, że już w Santa Cecilia kiedyś był... To dlatego, że twórcy filmu idealnie odtworzyli klimat małych meksykańskich pueblos magicos, magicznych miasteczek. Niektórzy widzą podobieństwo kościoła w Santa Cecilia do kościoła w Santa Fe de la Laguna w stanie Michoácan (inni wskazują na inne kościoły na terenie Meksyku). Sam cmentarz i obchody Święta Zmarłych jako żywo przypominają Mixquic oraz okolice jeziora Pátzcuaro. Zaś grobowiec Ernesta de la Cruz nawiązuje do realnie istniejących grobów: Pedra Infante na cmentarzu Panteón Jardín w Mieście Meksyk oraz Cantinflasa na Panteón Español. Sama patronka fikcyjnego miasteczka z "Coco" jest zaś świętą muzyków, co także - zważając na fabułę filmu - nie jest na pewno przypadkiem.

8) Kraina Umarłych
Wiele kultur przedhiszpańskiego Meksyku wierzyło, że po śmierci zmarli trafiają do krainy, która jest lustrzanym odbiciem naszego świata. Nie jest to piekło ani niebo, ale po prostu taka Ziemia jak nasza, ale gdzieś tam, po drugiej stronie. Dlatego też poszczególne elementy Krainy Umarłych z "Coco" przypominają realnie istniejące miejsca w Meksyku. Twórcy mówią, że przy jego tworzeniu inspirowali się miastem Guanajuato. Widać także piramidy, które wyglądają jak te z dzisiejszych stref archeologicznych w Teotihuacán czy Templo Mayor. Niektóre budynki przypominają zaś np. galerię Bellas Artes czy też zabytkowy budynek poczty w Mieście Meksyk. Tramwaje kursujące po Krainie Zmarłych do złudzenia podobne są do tych, które jeździły po stolicy Meksyku w latach 70. XX wieku.

Dodam jeszcze, że w hiszpańskiej wersji językowej głos tytułowej bohaterce podkłada Elena Poniatowska, meksykańska pisarka i dziennikarka polskiego, szlacheckiego pochodzenia. Głosu w filmie użycza też znany meksykański aktor młodego pokolenia, Gael García Bernal (Héctor w hiszpańskiej oraz angielskiej wersji), a także Marco Antonio Solís, popularny meksykański wokalista, który w "Coco" podkłada głos innemu śpiewakowi, Ernestowi de la Cruz.

W filmie jest oczywiście o wiele, wiele, wiele więcej nawiązań do kultury Meksyku. Są m.in. meksykańskie potrawy oraz babcia, która dokłada na talerz więcej i więcej tamales, bo "przecież widzi, że wnusio jest jeszcze głodny" (to chyba akurat typowa babcia chyba w każdym miejscu na świecie :)). No i ten jej magiczny i niebezpieczny kapeć! Moi znajomi Meksykanie mówią, że członkowie rodziny Miguela jako żywo przypominają im członków ich rodzin. I że "mięczakiem jest ten, co nie płakał na Coco" :) Najcelniejszym nawiązaniem w produkcji Pixara jest zaś chyba samo przesłanie filmu, które pokrywa się z ideą meksykańskiego Día de los Muertos. Bo przecież jest to święto, w którym uświadamiamy sobie, jak ważna jest rodzina i jak ważne są nasze korzenie, oraz zdajemy sobie sprawę z tego, że zmarli "żyją" tak długo, jak ktoś w świecie żywych o nich pamięta...

* film "Coco" oglądałam jedynie po hiszpańsku, nie wiem, jak wygląda tłumaczenie polskie, założyłam, że jest wierne. Jeśli coś jednak przetłumaczyłam nie tak, dajcie znać.

Zobacz także: 6 popularnych mitów na temat Día de los Muertos