Stolica stanu Oaxaca to dość duże miasto, ja jednak czuję się tu jak w małym miasteczku. Nie ma tu prawie żadnych
sieciówek, żadnego 7eleven jak na każdym rogu w stolicy, nie ma
supermarketów Oxxo co 100 metrów. McDonalds jest gdzieś na jakimś szarym
peryferium. Planowano wybudować jeden przy Zocalo (na cześć głównego
placu w Meksyku, nazywa się teraz tak główny plac w każdym mieście w
Meksyku), ale Francisco Toledo się nie zgodził, a za nim nie zgodziła
się reszta mieszkańców. Francisco Toledo to jedna z wielu znanych
postaci, którymi może poszczycić się Oaxaca. Ale w odróżnieniu od Benito
Juareza (jego imię nosi tu każda podstawówka), Porfiria Diaza czy
Rufina Tamaya, Francisco Toledo jeszcze żyje. I robi niesamowicie dużo
dla miasta.
Fot. El Universal |
CaSa czyli Centro de las Artes de San Agustin to położona pół godziny
od miasta szkoła artystyczna założona przez Francisca Toledę. Od pięciu
lat, czyli od czasu założenia szkoły w dawnej fabryce tekstyliów, studiują tam uzdolnieni w różnych
dziedzinach artyści z całego świata. Oprócz solidnej edukacji dostają
oni także dach nad głową, pełne wyżywienie oraz wszelkie potrzebne
materiały. Sama szkoła też wygląda niebagatelnie. Położona na wzgórzu, w
dawnej fabryce tekstyliów, z ciekawymi rozwiązaniami
architektonicznymi, wodospadzikami zaprojektowanymi przez Toledę i
niesamowitymi widokami, wygląda co najmniej jak willa w Toskanii.
Wczoraj Jesus zabrał mnie tam na wycieczkę. Sam prowadzi tam od czasu do czasu warsztaty z fresku. Bardzo trudno tam się dostać, jednakże Jesus został wybrany, jako że jako jeden z niewielu zajmuje się freskiem, wykorzystując przy jego malowaniu metody prekolumbijskie. Zamiast farb stosuje naturalne barwniki, takie jak nopal czy minerały skalne. CaSa szczyci się tym, że we wszystkim, co robi, stosuje surowce ekologicznie. Są pierwszą ekologiczną szkołą artystyczną w Ameryce Łacińskiej. Sami wyrabiają ekologiczny papier, do wywoływania zdjęć stosują substancje organiczne, a cała szkoła jest jedną wielką oczyszczalnią wody, która pobiera wodę, używa ją, a wypuszcza całkowicie czystą.
Wczoraj Jesus zabrał mnie tam na wycieczkę. Sam prowadzi tam od czasu do czasu warsztaty z fresku. Bardzo trudno tam się dostać, jednakże Jesus został wybrany, jako że jako jeden z niewielu zajmuje się freskiem, wykorzystując przy jego malowaniu metody prekolumbijskie. Zamiast farb stosuje naturalne barwniki, takie jak nopal czy minerały skalne. CaSa szczyci się tym, że we wszystkim, co robi, stosuje surowce ekologicznie. Są pierwszą ekologiczną szkołą artystyczną w Ameryce Łacińskiej. Sami wyrabiają ekologiczny papier, do wywoływania zdjęć stosują substancje organiczne, a cała szkoła jest jedną wielką oczyszczalnią wody, która pobiera wodę, używa ją, a wypuszcza całkowicie czystą.
Żeby dostać się z Oaxaki do San Agustin, gdzie położona jest szkoła,
trzeba udać się na postój taksówek przy Avenida Periferico. Taksówki
mają tam swoje przystanki, bo każda taksówka jeździ w innym kierunku. Ma
na boku i przedniej szybie wypisany wielki napis miejsca, do którego
kursuje i nie pojedzie nigdzie indziej. Do San Agustin autobusy nie
kursują, ale owe taksówki też są swego rodzaju komunikacją publiczną. Do
taksówki wsiadają różne, nieznające się osoby, aż do jej zapełnienia
(całkowitego, na przednie siedzenie wsiadają dwie osoby). Taksówka
kursuje po wyznaczonej stale trasie i można wysiąść lub wsiąść gdzieś po
drodze. Płaci się za nią od osoby, kurs do CaSa kosztuje 12 pesos (3
złote). Taksówki do San Agustin nazywane są „taxi libro”, jako że CaSa
wkłada tam książki, które studenci mogą czytać po drodze do szkoły. Na
sobotnie i niedzielne pokazy filmowe w szkole podstawiane są z centrum
także darmowe autobusy, które przywożą i odwożą widzów.
Fot. Citlali Fabián, 2012
Fot. Alejandro Cruz Mendoza
Fot. Anna Bruce
Francisco Toledo ma tylu rozlicznych sponsorów, że może pozwolić
sobie na wiele ekstrawagancji. Sam nigdy nie nosi przy sobie pieniędzy.
Gdy idzie do restauracji, wystarczy, że się podpisze. Przy całej
estymie, którą cieszy się w mieście, wygląda trochę jak kloszard. Długie
włosy koloru „salt-pepper” (czarno-białe), siwa broda, ciuchy
bezdomnego, zawsze w spodniach khaki i jednej ze swoich dwóch koszul:
niebieskiej albo brązowej. Gdyby postawić go koło czterech bezdomnych,
można by go jednak bez problemu rozpoznać. Z jego twarzy bije bowiem
niesamowita siła. Gdy się na niego patrzy widać od razu, że za tym całym
kloszardzkim wizerunkiem stoi ogromnie silna osobowość. Całe dnie
spędza pracując w swoim studiu, rzadko można go zobaczyć na mieście, gdy
integruje się ze społecznością. Rzadko bywa na wernisażach i innych
wydarzeniach kulturalnych. Nie przyszedł nawet na piąte urodziny swojej
szkoły. Nie używa Internetu, telefonu komórkowego, kart kredytowych.
Ten sam człowiek otwiera w Oaxace muzea, galerie, szkoły artystyczne, centra fotograficzne, biblioteki, fonoteki, hemeroteki (z czasopismami), miejsca dla dzieci i ludzi starszych, fabryki organicznego papieru i ołówków. Jednocześnie nie zapomina tez o ludziach z jego miejscowości. Mieszkańcy Juchitanu pracują teraz w CaSa, w roli strażników, ogrodników itp. Pamięta także o mieszkańcach Oaxaki poza granicami stanu. Utworzył w Monterrey centrum dla ludzi z Oaxaki, którym na północy jest szczególnie ciężko, gdyż nie cieszą się dużym szacunkiem wśród tubylców. Ludzie z północy nazywają bowiem ludzi z południa „Indianami” i nie traktują zbyt dobrze ludzi z Oaxaki, którzy osiedlają się tam po nieudanej próbie emigracji do Stanów.
Zainteresowanych postacią Francisca Toledy Jesus odsyła do filmu „Informe Toledo”:)